Kwaśniewski w szarej strefie więzień CIA Ewa Siedlecka

 

2012-05-01

 

Aleksander Kwaśniewski przyznaje, że więzienia CIA były w Polsce za wiedzą i zgodą polskich władz, w tym jego - jako prezydenta, i Leszka Milera - jako premiera. To ważne i uczciwe oświadczenie.

 

Można tylko żałować, że pada tak późno i jest wymuszone działaniami niezależnej od władzy wykonawczej prokuratury. A konkretnie zarzutami dla b. szefa AW Zbigniewa Siemiątkowskiego. Ale lepiej późno, niż wcale.

 

Prezydent Kwaśniewski powołuje się na stan wyższej konieczności, który - w jego ocenie - powstał po zamachach 11 września. Stan wyższej konieczności, to tzw. kontratyp, czyli sytuacja, w której coś, co jest według prawa przestępstwem, jednak przestępstwem nie jest. W tym wypadku chodziłoby o poświęcenie dobra niższego dla ochrony wyższego. Mnie ten argument nie przekonuje, bo nie widzę tak bezpośredniego zagrożenia, które usprawiedliwiałoby dopuszczenie, by na terytorium Polski łamano najbardziej podstawowe prawa człowieka. Ale nie wykluczam, że wiem za mało. Powinien to wyjaśnić proces.

 

 

Prezydent Kwaśniewski kwestionuje jednak własną odpowiedzialność. Bo za chwilę dodaje: "Nie my zatrzymywaliśmy terrorystów, nie my ich przesłuchiwaliśmy. Zakładaliśmy, że nasi sojusznicy przestrzegają prawa. Jeżeli działo się coś niezgodnego z prawem, to odpowiadają za to Amerykanie i niech oni się z tego rozliczają." I buduje analogię: "gdyby agent CIA brutalnie potraktował więźnia w hotelu Marriott w Warszawie, czy oskarżą panie kierownictwo hotelu za działania tego agenta?"

 

Dyrektor hotelu, to jednak nie prezydent państwa. Ale nawet on obowiązany jest przedsięwziąć przynajmniej standardowe działania dla bezpieczeństwa gości. A już na pewno nie powinien wynajmować pokoju jeśli może podejrzewać, że wynajmujący potrzebuje go do celów sprzecznych z prawem. Jeśli jednak wynajmie - powinien mieć gościa na oku.

 

O obowiązkach władzy publicznej w tym względzie mówi konstytucja: czyni je odpowiedzialnymi za ustanowienie takiego prawa i takich instytucji, które chronią życie, wolność i inne prawa konstytucyjne każdego, kto znajdzie się na terytorium Polski. Jeśli więc ówczesne władze zawarły z Amerykanami kontrakt, w którym zwolniły się od obowiązku kontroli zgodności z prawem poczynań CIA w wynajętym ośrodku - to znaczy, że niedopełniły fundamentalnego konstytucyjnego obowiązku. I żaden wzgląd na rację stanu, zobowiązania sojusznicze czy wyższą konieczność tego faktu nie zmienia.

 

Aleksander Kwaśniewski na pytanie dziennikarek, czy sprawa powinna być przez prokuraturę umorzona odpowiada: "Oczywiście" - i powołuje się na stan wyższej konieczności.

 

Postulat umorzenia z powodu stanu wyższej konieczności byłby do przyjęcia, gdyby chodziło o poświęcenie cennego dywanu dla ugaszenia pożaru. Tu jednak mamy do czynienia z dopuszczeniem przez władze państwa do sytuacji umożliwiającej bezkarne naruszanie prawa obowiązującego bezwzględnie i bezwyjątkowo: zakazu tortur. A także omal tak samo ważnego, choć już nie bezwyjątkowego: zakazu arbitralnego pozbawiania wolności. To sytuacja tak szczególna, bez precedensu i dotycząca spraw tak fundamentalnych, że jej oceny powinien dokonać sąd, nie prokuratura. Powinien się odbyć maksymalnie jawny proces, w którym opinii publicznej - tak polskiej, jak międzynarodowej - zostaną przedstawione wszystkie argumenty prawne i moralne.

 

To niezwykle istotne w debacie na temat granic tego, co wolno w "wojnie z teroryzmem". Jak chcą niektórzy, ma ona prawo odbywać się poza regułami dotychczas przed ludzkość ustalonymi - tak dla konfliktów zbrojnych, jak dla zwalczania przestępczości kryminalnej. Czy rzeczywiście mamy do czynienia ze zjawiskiem, do którego dotychczasowe nieprzekraczalne granice stosować się nie powinny? Czy "wojna z terroryzmem" powinna dopuszczać tortury? Bezterminowe więzienie osób o nic formalnie nie podejrzanych? Zabijanie przez służby specjalne osób wytypowanych jako niebezpieczne? A może powinna w niej obowiązywać jedna tylko reguła: skuteczności? Wiele osób tak właśnie myśli. Warto więc stanąć wobec pytania, jak będzie wyglądał świat wedle takich reguł. Paradygmat szarej strefy, milczącej zgody, przymykania oczu nie tylko niczego nie załatwia, ale prowadzi do anomii.